środa, 27 lutego 2008

Śmierć bibliotekarza

Gdy czas spowalnia, sekundy stają sie coraz dłuższe, widzisz siebie z daleka. Patrzysz na swoje ciało, i nie rozumiesz. Jak Ty, ktoś z ambicjami i dokładnie poukładanymi myślami mogłeś do tego doprowadzić. Siedzisz w tej zakurzone czytelni, we wnętrzu które zatrzymało się 40 lat temu. Nie stać Cię na kwiaty dla dziewczyny, nie mówiąc już o kinie. Codziennie patrzy w smutne oczy swoich koleżanek i kolegów z pracy. Dziś Ty sie podzielisz jedzeniem z nimi, za miesiąc oni z Tobą. Część z nich już zrezygnowała, przychodzą do pracy bo tak trzeba, bo każdy pieniądz się liczy. Ich oczy są wesołe ale jednocześnie tak przerażająco spokojne... Inni jeszcze walczą ostatkiem sił. Wierzą że coś znaczą i coś potrafią. Wkurza ich gdy słyszą: "W bibliotece pracują nieudacznicy", "Chcesz zarabiać to zajmij sie normalną praca". Studiowali z pasją, lubią swoją pracę. Dziś już jednak wiedzą że źle wybrali. Ich oczy stają sie puste, wypełnia ich spokój. Tak koszmarnie boją sie tego spokoju. Oznacza on bowiem śmierć marzeń i pasji..... Na zawsze zostaną bibliotekarzem w kolorze sepii... Jak stare zdjęcie...Oglądane od czasu do czasu....Nikomu nie potrzebne...

10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Cóż. Nie studiowałem z pasją. Lubię swoją pracę czasami. Jestem nieudacznikiem pracującym w bibliotece. Takie życie.

Just. indeed. pisze...

Jeszcze studiuję. Dopiero od dwóch miesięcy pracuję w bibliotece.
Miałam piękne wizje, myśli o pracy bibliotekarza, chciałam wręcz zmieniać świat. Chciałam, bo teraz poznałam co znaczy praca w bibliotece. To fabryka, gdzie robisz cały czas to samo, gdzie tracisz swój zapał i energię do zrobienia czegokolwiek. Choć nie zdajemy sobie z tego sprawy, to ciężka fizyczna praca. Teraz wiem, że nie chcę tu pracować zawsze. Bo nie chcę mieć tak spokojnych i smutnych oczu, jak pracujący kilkanaście i więcej lat bibliotekarze. Nie chcę mieć tak samo jak oni szorstkich dłoni od książek i myśli bez koloru.
Nie uważam bibliotekarzy za nieudaczników. I nikomu nie pozwalam tak mówić. To ludzie, którzy mieli pasję, którzy wiedzieli czego chcą. To ludzie, którzy są wierni swoim ideałom. I są nam tak bardzo potrzebni. Mam dla nich szacunek. Naprawdę.

Joan pisze...

Cóż to za komentarze! Gdzie te opisywane przez was biblioteki? W których nic się nie dzieje, przekłada się jakieś kartki z jednego miejsca na drugie...nie wierzę. Są jeszcze takie miejsca? Pracuję w bibliotece już trochę lat i nie pamiętam, żebym się kiedykolwiek nudziła. Wręcz przeciwnie - czasem chciałabym się trochę ponudzić, ale nie ma na to czasu. Dlatego pytam - GDZIE Są TE BIBLIOTEKI, W KTóRYCH MOżNA SIę PONUDZIć? Chętnie zajrzę...:-)))
joan-www.bloog.pl

Mroczny Bibliotekarz pisze...

Te biblioteki są obok Ciebie, w centrum dużych miast. To wielkie molochy które żyją nadal w komunizmie. O dziwo łatwiej zmienić coś w małej bibliotece osiedlowej niż w bibliotece która ma ponad 150 pracowników.

Anonimowy pisze...

Moja biblioteka (nie osiedlowa, ale fakt - jedna z 36 filii)jest w centrum chyba dużego miasta. Czy Katowice to duże miasto? Być może tajemnica "nienudzenia się" tkwi w profilu działania. Pracujesz w naukowej? Jeżeli tak, to właściwie się nie dziwię.Trudno być kreatywnym w miejscu, w którym w zasadzie nie ma się co zmienić.No bo co tu zmienić? Kolor kart katalogowych?...hmmmm

Senhora Biata pisze...

ja nie studiowałam z pasją... to znaczy studiowałam, i to z pasją, ale nie rzeczony kierunek. I nie chciałam wcale pracować w bibliotece, w życiu o tym nie myślałam. I trafiłam do biblioteki. I jest to najfajniejsza praca, jaką można sobie wymarzyć. Fakt, trzeba mieć fajną ekipę, która nie wtrąca się do tego, że przez tydzień oklejasz balon papierem, czyli papier-mache, bo akurat robisz pinatę na Fiestę Mexicanę, żeby dzieci miały coś prawdziwie meksykańskiego. Zrozumienie dla twoich pasji to podstawa. I zaufanie, że nie zajmujesz się głupotami, tylko czemuś ma to służyć. No i służy. A ja się cieszę, że dzieciaki mają radochę. Ja się w pracy nie nudzę i nie mam smutnych oczu i poszarzałej od kurzu cery:)

Anonimowy pisze...

No, nareszcie coś pozytywnego! Beo, dokładnie mam tak samo. Nie planowałam pracować w bibliotece,a jednak się tu zakotwiczyłam na wiele wiele lat. I nie jest ani nudno, ani szaro, ani tym bardziej - ponuro...jest KOLOROWO. Miło przeczytać, że ktoś też tak uważa:-))

Mroczny Bibliotekarz pisze...

Nie uważam żeby w bibliotece naukowej jedyną możliwości była zmiana koloru przekładek...

Pracuję w bibliotece która chciała by być naukową. Ma takie aspiracje dyrektor i niektórzy pracownicy. Tak naprawdę jesteśmy biblioteka publiczną i koniec. Nie mamy pracowników naukowych,nie prowadzimy badań a także nie mamy specjalistycznego księgozbioru. A ja choć bym chciał nie mam czasu na nic po za obsługą czytelników.

Anonimowy pisze...

ja pracuję w bibliotece już 10 lat, w wawie, w jednej z państwowych uczelni. po za monotonią, która ma swoje dobre strony jest jeszcze niedostatek finansowy.

jestem po liceum księgarskim, od początku w zawodzie i dostaję 1800 PLN na rękę

Anonimowy pisze...

chciałabym 1800 na rękę. w dużym mieście śląksim na jednej z filii zarabiam raptem 1150 w tym premie. chyba czas stąd zmykać...