czwartek, 19 czerwca 2008

Jak powietrze...

Nastały takie dni kiedy czuję się jak powietrze, czytelników coraz mniej, powietrze gęstnieje od upałów lata (zamykamy klimatyzowaną salę na lato - czynna jest tylko ta bez). Czytelnicy ruszają się coraz wolniej. Znów czas zwalnia... zamienia się w olej... godziny pracy ciągną się niemiłosiernie, wypełnia mnie pustka. Widzę kolejne rzesze czytelników którzy przychodzą, podają mi kartę i rewers. Dostają miejsce i czekają na książkę. To wszystko w milczeniu, przychodząc nie mówią dzień dobry, a ja w niemym proteście nie odzywam się do nich. Karta, rewers, statystka, książka, karta... jak robot. W gorącej sali te ruchy i gesty wyglądają groteskowo. Niemy film odtwarzany tysiące razy....
Ile dałbym za jeden uśmiech, prośbę o pomoc, niestety bibliotekarz jest tylko robotem, maszyną której dajesz rewers a ona wydaje Ci książkę.

Ach!

Gdzie Ci czytelnicy dla których godzinami szukaliśmy tłumaczenia na angielski nazwy świni "zwisłoucha wielkopolska", gdzie Ci czytelnicy którzy pytali z pasją w oczach czy Argentyna należy do Unii Europejskiej....

wtorek, 10 czerwca 2008

bibliotekarz czy nie

Dorabiając sobie dziś rano do skromnej pensji bibliotekarza zastanowiła mnie jedna rzecz...

Czy jeszcze jestem bibliotekarzem, teraz kiedy większość moich dochodów pochodzi z innych źródeł? Czy już nie.... może najemnikiem, siła roboczą... Hm...

Trzeba to jeszcze rozważyć