wtorek, 13 stycznia 2009

Śmierć bibliotekarza...

Widzimy bibliotekę z oddali, kilka osób korzysta z książek, ktoś grzebie w katalogu, bibliotekarz siedzi przed komputerem, nic nie zwiastuje tego co się wydarzy... Zwykła bibliotekarski cisza...

Z dniem 1 lutego przestanę być bibliotekarzem.
Choć brzmi to tragicznie, to w gruncie rzeczy się cieszę.
Od dawna krążyła mi po głowie myśl że nie stać mnie na prace w bibliotece.
NIE STAĆ MNIE NA PRACĘ W BIBLIOTECE.
Dopiero to zdanie brzmi tragicznie, ale takie jest życie.

Cieszy mnie myśl że nadal będę mógł pracował dla bibliotekoznawstwa,
zostanę kimś (jeszcze nie wiem kim, pewnie redaktorem) w jednym z portali bibliotecznych,
Jak twierdzi Stefan, nie ma on szans na sukces ponieważ zawiera w swojej nazwie słowo Biblioteka,
(a propo, macie teraz Bibliotekarski dramat w wersji english - możecie się chwalić zagranicznym znajomym)

Wracając do zmian, z jednej strony to krok do cyfrowych bibliotek, pełnych elektroniki i cyfrowych gadżetów, do tego co chciałem robić od dawna, do portali i nowych narzędzi a z drugiej brak mi będzie analogowych czytelników i ich problemów. I przede wszystkim brak mi będzie ludzi z mojej czytelni...

Kurcze, widziałem tych ludzi częściej niż własną rodzinę, widziałem jak się zmieniają i starzeją, żal zostawiać tych ludzi i te stare cholerne szafy które kiedyś przywalą czytelników :)