poniedziałek, 10 marca 2008

Dlaczego nie lubię jezdzić na konferencje

Tak naprawdę lubię, nie lubię z nich wracać. Z racji specjalizacji i zainteresowań jeżdżę głównie na konferencje o zarządzaniu bibliotekami, nowych technologiach, zmianach które trzeba wprowadzić żeby być nowoczesną biblioteką. Kiedy już nasłucham się o sposobach motywowania bibliotekarzy, racjonalnym wynagradzaniu, samocenianiu pracowników, doborze kadry do poszczególnych stanowisk. Kiedy wysłucham referatów o wizytówkach w portalach społecznych, komunikatorach intranetowych, formularzach zapytań, forach bibliotek, kabinach pracy indywidualnej, wracam i opowiadam. Opowiadam i widzę w oczach pracowników zainteresowanie. Cieszy mnie to choć wiem że i tak nic z tego nie wyniknie dla naszej biblioteki. W niektórych oczach widzę przerażenie, i wiem że Oni nie rozumieją nawet połowy z tego co mówię. Po konferencji zawsze mam doła. Wiem że u mnie nic się nie zmieni. Dyrekcja przytaknie, kiedy powiem co można zrobić (nawet bez pieniędzy), pracownicy i kierownicy wyraża coś w rodzaju życzliwego zainteresowania i nic nie zrobią. Będziemy dawali czytelnikom komputery które same się wyłączają, pozwolimy by kolejny rok jedli kanapki na schodach i krawężnikach przed biblioteką. Naszych wnętrz nikt nie tknie pędzlem (Wytrzymało 40 lat to wytrzyma jeszcze parę). A ja przed kolejną konferencją będę miał jeszcze większe wątpliwości. Warto pojechać ? Przecież to jak lizanie lodów przez szybę.